Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/50

Ta strona została skorygowana.
46
──────


upodobań, pożycie Olbrowiczów było zgodne: żona nie zdawała się zwracać uwagi na nieprzeliczone niewierności męża, ani tém mniéj szukać za nie odwetu, on znów okazywał się dla niéj zawsze pełen szacunku, a nawet szacunek ten miał odcień czułości. Słowem para ta przedstawiała zagadkę swą powagą i zgodą, w pośród okoliczności, które ją zwykle zakłucają, a w życiu prezesa żona stanowiła dla ogółu cyfrę niewiadomą.
Zabawa ożywiała się coraz więcéj. Po walcu nastąpił kontredans, po kontredansie mazur; atmosfera stawała się gorącą i duszną od płomieni świec, od zmieszanych oddechów, a równomiernie z podnoszeniem się termometru, podnosiła się wesołość gości. Mazur wrzał życiem. Kilka par krążyło po salonie w malowniczych figurach, koła, krzyże, koszyki wiązały się i rozwiązywały nieustannie. Odgłos hołubców mieszał się z dźwiękiem muzyki. Mężczyźni po każdej figurze wymykali się zmordowani do dalszych pokojów, by pokrzepić się kieliszkiem wina i pociągnąć dymu z cygara. Roznoszono nieustannie lody i chłodniki.
Tancerki co chwila, pod pozorem poprawy stroju, wachlując się biegły do toalety, by opsypać pudrem twarz i ramiona. Mniéj zamiłowane do tańca, lub mniéj poszukiwane, zajmowały miejsca w buduarze a nawet nieodstraszone dymem wciskały się do pokoju panów.