waną została hasłem, wydaném do kolacyi. Mazur zmienił się od razu w poważny polonez. Pary chwile zatrzymywały się w miejscu jakby niepewne, potém uszykowały jedna za drugą i sunęły do jadalnego pokoju. Dwóch panów zbliżyło się i podawszy ramie sędzinie i doktorowéj poprowadziły je do wielkiego stołu, w chwili właśnie, w któréj już, już miały uczuć się obrażone, że o nich zapomniano.
Jadalnia pomimo ogromnych rozmiarów nie mogła pomieścić zaproszonych; ustawiono stoły dodatkowe w gabinecie Sawińskiego i w pokoju Stanisława. Olbrowicz naturalnie znalazł się przy głównym stole trafem, czy z powodu umyślnych manewrów pomiędzy piękną panią Mulską, a równie piękną panią Kalicką. Naturalnie obie prześcigały się w zabiegach zabawienia go, zwrócenia uwagi.
Finansista łaskawie bawić się pozwalał, zagadkowy uśmiech nie schodził z ust jego, oczy jednakże z po za okularów nie przestawały śledzić Marceli, która nie usiadła do stołu, ale obchodziła go wraz z ojcem w czasie, gdy Jadwinia prezydowała przy stole panieńskim, a Stanisław zajmował się młodzieżą.
Sędzina z doktorową usiadły przy sobie. Roznoszono majonezy, przystrojone z całym wykwintem kulinarnéj sztuki wśród sosu najczystrzego kremowego koloru, widać było gdzie niegdzie różowe mięso łososi, czerwoną barwę homarów, ciemne, wonne