wych, zmąconych oczach. Musiał więc wypowiedziéć to, co wolałby zostawić niedomówione.
— Drogą tą jest bogate małżeństwo.
Spiorunowała go wzrokiem.
— Zaprzedać się, z inną miłością w sercu — ja, nigdy!
Wybuchała pomimo panowania nad sobą, pomimo przywyknienia do słów mierzonych.
— Nie sądź pan drugich według siebie. Wy, mężczyźni, umiecie zmieniać serce, rozkazywać uczuciom, kierować niemi według potrzeby.
Umilkła nagle. Przenikliwe jego oczy spoczywały na niéj bez gniewu, bez oburzenia, ale pełne potęgi.
— Biada tym — odrzekł — co tego uczynić nie potrafią. Tacy są z góry zwyciężeni w walce życia. Dlatego to z pomiędzy tylu wchodzących w jego szranki z odwagą, wiarą, ufnością, tak mało dochodzi do celu.
— O! kiedy mu się wszystko poświęca!
— Wszystko? tego nie powiedziałem! — zawołał z mocą. — Mogę poświęcić uczucie moje, mogę nie zważać na ból własny i nędzę, ale nigdy nie zrzeknę się przekonania, uczciwości, honoru. Ufam, Marcelo, że takich zarzutów nikt mi nie będzie mógł uczynić. W drodze życia upadają, niestety, najczęściéj nieoględni, co biorą na barki ciężary nad siły. Trzeba ściśle obrachować położenie, uzdolnienia,