Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/749

Wystąpił problem z korektą tej strony.

rozbudową kolei, fabryk, kopalni i t. d. Im niższa jest płaca, tem wyższą stopą procentową musi się wyrażać nawet nieznaczna podwyżka. Jeżeli np. płaca tygodniowa w wysokości 20 szylingów podnosi się do 22 szylingów, to podwyżka wyniesie 10%; jeżeli natomiast płaca wysokości 7 szyk wzrasta do 9 szyk, to podwyżka procentowa wyniesie 284/7%, co wygląda bardzo pokaźnie. W każdym razie dzierżawcy podnieśli lament, a nawet „London Economist“ bardzo poważnie ględził o „powszechnej i wydatnej podwyżce płac“[1] z powodu tych płac głodowych! Cóż uczynili dzierżawcy? Czyż może czekali, aż robotnicy rolni wskutek tak świetnych plac rozmnożą się do tego stopnia, aby place ich musiały się zniżyć, jak to się odbywa w dogmatycznym łbie ekonomisty? Sprowadzili więcej maszyn i w okamgnieniu robotnicy stali się „zbyteczni, w takim stosunku, jaki nawet dzierżawców mógł zadowolić. Włożyli oni w rolnictwo „więcej kapitału“, niż poprzednio i w produkcyjniejszej formie. A wskutek tego zapotrzebowanie pracy spadło nietylko stosunkowo, lecz również absolutnie.

Owa fikcja ekonomiczna miesza prawa, regulujące ogólny ruch płac roboczych, czyli stosunek pomiędzy klasą robotniczą, t. j. całkowitą siłą roboczą, a całkowitym kapitałem społecznym, z prawami, które rządzą podziałem ludności robotniczej pomiędzy poszczególne dziedziny produkcji. Jeżeli naprzykład w danej gałęzi produkcji, dzięki pomyślnej konjunkturze, nagromadzanie postępuje szczególnie szybko, zyski są większe od zysków przeciętnych, a stąd napływa tu kapitał dodatkowy, to wzrosną oczywiście zapotrzebowanie pracy i płaca robocza. Wyższa płaca przyciąga ku pomyślnie usytuowanej dziedzinie większy odsetek ludności robotniczej, dopóki nie nastąpi przesycenie siłą roboczą i płaca na czas dłuższy nu spadnie znów do swego poprzedniego poziomu przeciętnego, albo nawet jeszcze niżej, jeżeli napływ siły roboczej był zbyt wielki. Wte y napływ robotników do danej gałęzi produkcji nietylko ustaje, lecz nawet ustępuje miejsca ich odpływowi. Tu właśnie ekonomista wyobraża sobie, że widzi, „gdzie i jak“ wzrost płacy wywołuje absolutne zwiększenie liczby robotników, a wraz z absolutnem zwiększeniem liczby robotników — zmniejszenie płacy, ale w gruncie rzeczy widzi on tylko miejscowe wahania rynku pracy w poszczególnej dziedzinie produkcji, widzi tylko zjawiska podziału ludności ro-

  1. „Economist“, 21 stycznia 1860 r.