Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/892

Wystąpił problem z korektą tej strony.

ne zjawiska, które nasz E. G. Wakefield opisuje tak poczciwie, tak wymownie i tak wzruszająco.

Podaż pracy najemnej nie jest, utyskuje Wakefield, ani ciągła, ani regularna, ani dostateczna. Przeciwnie, „jest ona stale nietylko zbyt mała, lecz również niepewna“[1]. „Choć wytwór do podziału między robotnika a kapitalistę jest bardzo znaczny, lecz robotnik zabiera zeń część tak wielką, iż sam się przedzierzga niebawem w kapitalistę... Natomiast niewielu zdoła, nawet przy niezwykle długiem życiu, nagromadzić wielkie masy bogactwa“[2]. Robotnicy bezwzględnie nie pozwalają kapitaliście powstrzymać się od opłacania większej części ich pracy. I nawet gdy kapitalista jest tak obrotny, że wraz z własnym kapitałem sprowadza sobie z Europy własnych robotników najemnych, nic mu to nie pomaga. „Niebawem przestają oni być robotnikami najemnymi, gdyż wnet stają się niezależnymi chłopami, albo zgoła konkurentami swych dawnych majstrów, na samym rynku pracy najemnej“[3]. Cóż za zgroza! Zacny kapitalista sam, za swe własne grosiwo sprowadził sobie z Europy swych własnych konkurentów z krwi i kości! Świat się kończy! Nic dziwnego więc, że Wakefield utyskuje na brak stosunku zależności i poczucia zależności u robotników kolonjalnych. „Z powodu wysokich płac“, powiada jego uczeń Merivale, „istnieje w kolonjach namiętne pragnienie pracy tańszej i uleglejszej, pragnienie klasy, której kapitalista mógłby dyktować warunki, zamiast żeby ona mu je dyktowała... W krajach starej cywilizacji robotnik, acz wolny, mocą prawa przyrody zależy od kapitalisty, w kolonjach zależność tę trzeba stwarzać środkami sztucznemi“[4].

  1. Tamże, tom II, str. 116.
  2. Tamże, tom I, str. 131.
  3. Tamże, tom II, str. 5.
  4. Merivale: „Lectures on colonization and colonies. London 1841 tom II, str. 235 — 314 passim. Nawet łagodny, wolnohandlowy ekonomista wulgarny, Molinari, powiada: „W kolonjach, gdzie zniesiono niewolnictwo, a nie zastąpiono pracy przymusowej odpowiednią ilością pracy wolnej, dało się zauważyć) zjawisko przeciwne temu, które dzień w dzień rozgrywa się przed naszemi oczyma. Widzieliśmy, jak prości robotnicy ze swej strony wyzyskują przedsiębiorców przemysłowych, jak domagają się od nich płac, nie pozostających w żadnym stosunku do słusznego udziału, jaki przypadałby im w wytworze. Plantatorzy, nie będąc w stanie osiągnąć za swój cukier takiej ceny, któraby mogła pokryć zwyżkę płac, zmuszeni byli zwyżkę tę pokrywać najpierw ze swych zysków, potem z samych kapitałów. Mnóstwo plantatorów