Strona:PL Marya Konopnicka-Poezye w nowym układzie VI Przekłady 185.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz teraz, jak to dziecko, co obaczy
Przysmak, który mu matka przyrządziła,
Nie je, szczęśliwe, że go swoim zowie...
Tak mnie pragnienia nie postały w głowie!

Nigdym nie posiadł, o czem ja tam marzył...
I nigdy ust tych, co się oddawały,
Nie tknąłem! Jakiś chłód uczucia zwarzył...
A gdym ją żegnał na zawsze zdrętwiały,
Tom do ust niosąc dłoń jej zauważył —
Przez rękawiczkę — że palce jej drżały,
Koniec był zwykły, szpetny, obojętny...
Ale początek — wieczyście pamiętny!

Gdzie ty się błąkasz pieśni? z Astrachana
Do... Cicho! Przecież nie pamiętnik piszę!
Powróćmy lepiej do Kalilbad-chana.
...Jak wolno chwile zapadają w ciszę,
Zanim w gwiazd blasku nadejdzie czekana!
Kto nie wie, jak się wahadło kołysze
W oczekiwaniu, jak minuty cieką
Śmiertelnie długo... ma pod nosem mleko.

Kalilbad był sam — i pełen tęsknoty
Szukał spokoju, biegając po gmachu...
Przyjdzie?... nie przyjdzie?... Puhar szczerozłoty
Nadziei, na dnie mieści gorycz strachu...