Strona:PL Marya Konopnicka-Poezye w nowym układzie VI Przekłady 221.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wbrew etykiecie już nawet tym razem
Poczciwy tłuścioch na łzy się rozgrzeszył
I rzekł wzruszony: «Byłbym w siódmem niebie,
Gdybym, jak zięcia, mógł uścisnąć ciebie!

«Lecz córki mojej strzeż się, na mą duszę,
Gdyż w swych kaprysach, jak marzec jest zmienna,
Dzisiaj podobna burzy, zawierusze,
Jutro znów milczy i chodzi jak senna;
Jak ona zagra, tak ja tańczyć muszę!
Dwór cały dręczy, jak plaga codzienna...
Bóg wie, skąd matka łagodności znanej
Przyszła do takiej córki wyuzdanej!

«Tobie za żonę brać dyabła takiego?...
Lecz ciebie dla niej szkoda jest, mój drogi!
Jej Czyngis-hana potrzeba jakiego,
Co ją ukróci i weźmie za rogi.
Tu ona świętą uda... znam ją z tego!
Oj, ma rozumek! nie uczyć ją drogi.
Lecz strzeż się! Troski chcę oszczędzić tobie —
I bez wyrzutu spocząć kiedyś w grobie!»

Tak mówił stary pan — i łzę ciekącą
Otarł rękawem — i strapiony stęka.
Lecz młody orzeł węża z skórą lśniącą,
Co syczy w słońcu, zaledwo się lęka...