Strona:PL May - Matuzalem.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

Skoro podeszli blisko, ustawili się jeden za drugim w odległości kroku od siebie. Pierwszy schylił się nisko i rzekł dosyć znośną angielszczyzną, z wyrazem twarzy nader grzecznym:
— Dobrze urodzeni panowie raczyli zaszczycić moją brudną kadź swoją obecnością. Czemu zawdzięczam tę niezwykle świetlistą łaskę ja, najnędzniejszy z pośród waszych niewolników?
Mowa ta stanie się zrozumiałą, jeśli uświadomimy sobie, że Chińczyk w rozmowie nawet z człowiekiem równego stanu czuje się w obowiązku poniżać siebie samego, a jak najbardziej wywyższać rozmówcę.
Matuzalem ukłonił się równie głęboko i otworzył usta, zamierzając odpowiedzieć. Wszakże ubiegł go Turnerstick:
Tszing, tszing, tszing! — zawołał. — Przybyliśmyng jakong pasażerowieng i pragniemyng jechacing na Królowejng Wódeng. Mamyng nadziejeng, żeng znajdziemyng dolneng pomieszkanieng; zapłacimyng sowicieng. Pięcing osóbeng ing jedeng piesong. Ileng mamyng zapłacing?
Chińczyk spojrzał z nieopisanem zdumieniem na kapitana. Potrząsnął głową i pytająco zerknął na pozostałych.
— Nong! — rzekł zniecierpliwiony Turnerstick — Chybang rozumieng pang pong chińskung! Jang rozmawiang tylkong najlepszyming ing najczystszyming dialektaming. Zrozumianong? Czekamg odpowiedzing!

115