Chińczyk nie mógł się otrząsnąć z oszołomienia. Turnerstick, podniecony, dorzucił:
— Czyścieng postradaling słuching? Źądamg, abynfl mnieng wysłuchanong. Jesteśmyng... jesteśmyng... jesteśmyng...
Niestety, zapomniał już, czem miał być. Otworzył wachlarz i dodał:
— Jesteśmyng wu-kan i nazywamyng sięg Tur-ning-sti-king, kapitang okrętowyng i chińsking nadmandaryng; będęng...
Chińczyk gestem nakazującym milczenie przerwał wylew jego niezrozumiałej wymowy i zwrócił się do Matuzalema po angielsku:
— Kim jest ten jaśnie oświecony pan? Moje posłuszne uszy nie umieją zrozumieć jego mądrych słów.
Zapytany odpowiedział równie po angielsku:
— Jest wu-kuan, fu-tsiang w swojej ojczyźnie. I posługuje się najwyższym dialektem urzędników pióra pawiego, którego pozostali śmiertelnicy nie znają.
— Tak jest chyba, gdyż ja osobiście nie znam tego języka. Będziemy się zatem raczej posługiwali mową Jan-kui-tse,[1] którą rozumiem. Jestem niegodnym ho-tszangiem tego okrętu, a mój towarzysz jest to-kungiem. Nasi tau muh[2] powiedzieli nam, że kilku jaśnie oświeconych panów znajduje się na pokładzie i dlatego pośpieszyliśmy, aby zaproponować nasze najuniżeńsze usługi.