Strona:PL May - Matuzalem.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

jazd, oczywiście bez napiwku. Wszyscy czterej odeszli na stronę i porozumiewali się przez chwilę pocichu, rzucając ostre spojrzenia na pasażerów. Właściciel okrętu nie miał godnej zaufania powierzchowności, jak słusznie stwierdził był Matuzalem; kapelan wyglądał wręcz podejrzanie.
— Draby nie podobają mi się wcale a wcale — rzekł Degenfeld. — Oglądają nas, jakgdybyśmy byli towarem do nabycia. W jakim celu porozumiewają się tak sekretnie?
— Gwiżdżę sobie na to — ozwał się Turnerstick. — Kapitan musi wiedzieć, kogo ma na pokładzie, a że budzimy w nich zaciekawienie, w tem chyba nic dziwnego niema. Niechaj gadają, ile chcą. Mnie osobiście podobają się, chociaż nie rozumieją mojej literackiej mowy. Poza tem ta Szui-heu jest wspaniałym statkiem, ładnym i czystym w najwyższym stopniu. Może nam pozwolą zajrzeć pod pokład? Jeśli mi pozwolą, chętnie zostanę tutaj, zamiast wracać na ląd! W jakim celu miałbym spędzić noc w hotelu i narażać się na niepotrzebne wydatki?
Jakgdyby w odpowiedzi na pytanie Turnersticka. Chińczycy zbliżyli się zpowrotem i kapitan rzekł:
— Zawiadomiłem hiang-kunga, że chcecie przyjrzeć się ceremonji kong-pit. Chętnie pozwoliłby, ale nie może, albowiem opuścicie teraz okręt, aby jutro rano powrócić.
— Tak zamierzamy — potwierdził Degenfeld — Ala cóżto ma do rzeczy?

119