Rozmawiali bowiem po niemiecku — któż więc na tej dżonce mógł ich zrozumieć?
Wreszcie przybyli majtkowie i zanieśli prowianty do kuchni. Pasażerowie, oczywiście, również tam przeszli. Malajczyk skorzystał z tego i niepostrzeżenie pomknął do kapitana, w tej chwili rozmawiającego z kapłanem.
— No? — zapytał kapitan po angielsku. — Czy podsłuchałeś co?
Bardzo wiele. Znam ich tak dobrze, jakgdybym służył u nich od wielu tygodni. — Malajczyk używał teraz bardzo dobrej amerykańskiej angielszczyzny, podczas gdy wobec pasażerów umyślnie kaleczył język. — Czterech jest Niemców, a grubas jest Holenderczykiem.
— Bogaci?
— Według pozorów mają wiele gotówki.
— A cóżto za ludzie? Ten o sinym nosie podawał się za szlachcica starego rodu; nazwał swego przodka A-damem!
— Myślę. Adam jest pierwszym człowiekiem, a zatem protoplastą wszystkich ludzi.
— Kpił ze mnie?
— Może i naprawdę ma znakomitych przodków. On i jego dwaj towarzysze noszą uniformy młodych ludzi, którzy w Niemczech pragną zostać kuan-fu.
— Więc nie są jeszcze! Oszuści! A obaj pozostali?
— Grubas jest hong-tse, kupiec, który chce tu założyć interes, a więc musi chyba mieć wiele pie-
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/132
Ta strona została skorygowana.
6