Kiedy załoga wyszła na pokład, była już ciemna noc. Między środkowym a tylnym pokładem skąpo świeciły lampjony papierowe. Nieopodal wspomnianego stołu, który niósł podarunki ofiarne dla ducha, stał drugi, pokryty gładką warstwą piasku. Załoga zgrupowała się dookoła. Ho-tszang wprowadził pasażerów, dla których z poduszek urządzono wygodne miejsca.
Skoro usiedli pośród powszechnych ukłonów. Wystąpił naprzód kapłan i zaczął, oczywiście, po chińsku:
— Zamierzamy pytać ducha o przebieg naszej podróży. Przystępujemy do tego w najpoważniejszych, najuroczystszych nastrojach i skierujemy nasze prośby do mat-supo, do wzniosłego bóstwa morza.
Na jego skinienie przyniesiono dwa krzesła do stołu z ofiarami. Poprosił bóstwo, aby raczyło zająć honorowe miejsce. Ponieważ w Chinach miejscem honorowem jest lewe, przeto umieszczono obraz na lewem krześle, podczas gdy prawe było przeznaczone dla nieobecnego jeszcze ducha.
Następnie kapłan wyciągnął żółty, zapisany papier i odczytał jego treść:
Odczytawszy, spalił rękopis i rozrzucił popiół