— Hij drinkt, hij drinkt! Ik hoor’t slaarpen! — On pije, pije! Słyszę, jak chlipie!
— To kapłan!
— Dere vos! — Ten lis!
Skoro następnie na rozkaz kapłana odsłonięto lampjony, każdy mógł się naocznie przekonać, że duch pił, albowiem zmniejszyła się zawartość naczynia.
Teraz zapytano ducha, czy aura będzie sprzyjała, czy podróż odbędzie się szczęśliwie i czy pomyślne osiągnie się skutki. Odpowiedzi były wprost wymarzone; kapłan więc poczytał sobie za obowiązek uraczyć ducha plackiem.
Pieczywo wyglądało nader smakowicie i było pokrajane na osiem równych części. Znowu zasłonięto lampjony, tym razem na dłuższy czas, gdyż duch potrzebuje więcej czasu, aby spożyć kawał placka, niż aby wypić haust trunku.
Atoli skoro odsłonięto latarnie, wszyscy byli zdumieni. Duch nie zadowolił się bynajmniej ósmą częścią, lecz spałaszował cały placek. Musiał chyba przybyć z najwyższych regjonów, skoro był tak wygłodzony. Największe zdumienie znać było po kapłanie. Z lękiem spoglądał na talerz, gdzie poprzednio leżał placek. Warkocz ze strachu chciał stanąć dębem. Wszak jego działalność ograniczała się do hokus-pokusu. Czy więc naprawdę istnieją duchy? A więc kong-pit nie jest szantażem? Czyżby w istocie tam na tem pustem krześle siedział duch, który tak szybko umiał przełknąć siedem kawałków plac-
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/140
Ta strona została skorygowana.
14