Strona:PL May - Matuzalem.djvu/144

Ta strona została skorygowana.
„Moi panowie, bardzo się cieszę, że was poznałem i dziękuję wam serdecznie za poczęstunek, którym uszczęśliwiliście mnie i pokrzepili. Muszę teraz czem prędzej odejść, gdyż inni czekają mej pomocy; proszę was, abyście mnie odprowadzili do schodów“.

Życzeniu ducha stało się natychmiast zadość.Każdy z uczestników dostał po żółtym płonącym papierku, poczem utworzono orszak, który z honorem miał odprowadzić ducha do drabiny. Oddalił się w podobny sposób, jak przyszedł, mianowicie pośrodku między kapitanem i sternikiem. Aczkolwiek był niewidzialny, wszyscy kłaniali się bez przerwy, dopóki nie opuścił okrętu.
Europejczycy zostali na swoich miejscach. Nie chcieli popierać szantażu i okazywać, że dają mu wiarę. Jednak nie wszystko umieli sobie wytłumaczyć.
— Tęgim żarłokiem i pijusem był ten duch — odezwał się Godfryd. — Musiał chyba długo pościć.
— Szaleństwo! — oświadczył Turnerstick. — To kapłan pił i jadł.
— To chuchro? Nie mieści mi się w głowie! Po zapachu czułem, że gorzałka wcale niezła. Zapach dziewięćdziesiątej próby spirytusu. I jaki dzban? Nie, to nie kapłan wychlał!

18