czoną psinę. Czy nie wie pan, że w Chinach tuczy się pewne gatunki psów, które następnie idą na ubój?
— Psinę jadłem, jadłem psinę! — krzyczał grubas.
Zerwał się na równe nogi i chciał uciec, aliści się rozmyślił. Odwrócił się ponownie, energicznie trzepnął rekę o rękę i zawołał:
— Nie, po trzykroć nie, po tysiąckroć nie! Co się raz znalazło w brzuchu, to musi już tam zostać!
— Nawet jeśli to psina — śmiał się Matuzalem.
— Tak, pies musi zostać! Zakąszę go pieczystem.
Wszyscy się roześmieli. Bohater powrócił na swoje miejsce. Na pełnem zadowolonem obliczu nie było już ani śladu wstrętu.
— Tak, pogrzebaliśmy już psa, — dodał Matuzalem półgłosem. — A teraz pomyślmy o czem innem. Czy nie dziwiła was odpowiedź ducha na moje zapytanie?
— Nadzwyczajnie! Była nader dziwna — przyznał Turnerstick.
— Tak. Wszyscy chyba godzimy się, że nie było żadnego ducha. Kapłan daje odpowiedź wedle własnego widzimisię, a nie naskutek oddziaływania nieziemskiej istoty. Musi zatem wiedzieć, co nas sprowadziło do Chin. Dowiedział się, ale od kogo?
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/150
Ta strona została skorygowana.
24