— Czemu przemówił pan do nas po niemiecku? Skądże mogłeś wiedzieć, że cię zrozumiemy?
— Słyszałem, jak Amerykanin opowiadał ho-tszangowi, żeście Niemcami.
— Hm. Jaki jest zawód pana?
— Jestem kupcem. Handluję naftą.
— Hm! Ma pan twarz wcale uczciwą. Zaufałbym panu, gdyby nie ten Sei-tei-nei! To nazwisko nie brzmi z chińska!
— Słusznie. Czy pan włada chińszczyzną?
— Tak.
— No, to wie pan chyba, że wymawiamy po swojemu obce słowa. Trudno nam, wymawiać pewne kompleksy spółgłosek. Zamiast Chrystus np. mówimy Chi-li-su-tu-su, i zamiast spirytus — su-pi-li-tu-su.
— Wiem o tem. Ale przecież pan wymówił zupełnie poprawnie oba te słowa!
— Dzięki wieloletniemu ćwiczeniu. Nazwisko Sei-te-nei jest także niemieckie, ale wypowiedziane po chińsku. Ten pan nazywa się właściwie...
— Stój! — przerwał mu Matuzalem. — Czyż to być może! Co za myśl! Mówił pan o nafcie! Mówił pan o niejakim panu Sei-tei-nei, mieszkającym w Hu-nan! Sei-tei-nei! Wsadził pan ei pomiędzy spółgłoski i nakońcu słowa, ponieważ jedyne samogłoski tego nazwiska to właśnie ei?
— Tak.
— Nazwisko zatem brzmi prawdopodobnie Stein?
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/186
Ta strona została skorygowana.
60