— Dobrze, spróbuj pan! A zatem ilu ludzi mam panu dać do rozporządzenia?
— Do rozporządzenia? Czy potrafi pan sypać z rękawa majtkami?
— Tak. Nasz przyjaciel Liang-ssi zejdzie nadół do Chińczyków i przyśle nam na górę pod jakimś pretekstem tylu, ilu nam trzeba. Musi ich budzić każdego zosobna, aby żaden nie wiedział nic o drugim. Pozostali nie powinni się ocknąć. Jeśli nadejdą pojedynczo, łatwo im damy radę. Wówczas będą zmuszeni spełniać nasze rozkazy. Pozostałych tak zażyjemy, aby nie mogli wejść na górę.
— Cudowna myśli Matuzalemie, jesteś pan oszacowanym towarzyszem.
— Tak, — potwierdził grubas — chce złowić całą załogę!
— Tak, tak chcemy — dorzucił Godfryd. — Niech ich donder świśnie, co oni tam za miny zrobią u „Pocztyljona z Niniwy“, skoro im opowiemy, że w pięciu złowiliśmy całą dżonkę wraz z załogą i że schowaliśmy ją do kieszeni od kamizelki!
— Czy to nie jest zbyt niebezpieczna impreza? — zapytał Chińczyk.
— Nie — odpowiedział Matuzalem.
— Ale jak ja tych ludzi zwabię na górę?
— Nie zjedzą pana! — uspokoił go Matuzalem. — Niech pan tylko wymyśli dobry pretekst. Czy tu wpobliżu są jakieś sznury?
— Dosyć wiele — w kryjówce pod tą kajutą.
— Ale można się tam dostać jedynie z góry?
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/196
Ta strona została skorygowana.
70