Strona:PL May - Matuzalem.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

ny Matuzalemie. Bodajby to pan mógł się ich nauczyć!
— Postaram się! Ale jakże stoją nasze sprawy? Dżonka zakreśla przecież łuk?
— Tak się tylko wydaje. Stoi na miejscu; nie rusza się wcale. Czekam przypływu i porannego wiatru, który, jak wiadomo, dmie w kierunku lądu. Wówczas wrócimy do Hong-Kongu.
— Czy jesteśmy daleko?
— Nie wiem dokładnie, Nie mam instrumentów, a na mapach tego ho-tszanga nie można polegać. Przypuszczam jednak, że znajdujemy się jeszcze przed Mirs-Bai. Musimy czekać do rana. — —
Śmiały plan powiódł się w zupełności. Sześciu mężczyzn opanowało dżonkę korsarską, której załoga była dziesięciokroć liczniejsza. Radość działa skuteczniej, niż wszelkie lekarstwa; resztki bólu głowy wywietrzały zupełnie. Podróżni czuli się tak świetnie, jakgdyby nigdy nie pili ani sam-chu, ani opjum. — — —



82