słowom pańskiego towarzysza. Ale, ujrzawszy pana przy sterze, wierzę. Musimy do was zajrzeć!
— Ależ, proszę! Przyślij pan zmianę załogi!
— Co? Połowę załogi?
— Mamy na dole przeszło sześćdziesięciu piratów.
— Dobrze! Jestem ciekaw, jak to się odbyło. Na pewno znowu jakiś majstersztyk Turnersticka!
Oficer zawołał:
— Rise out, w imię Boga!
Wnet opuszczono łódź. Turnerstick polecił Matuzalemowi opuścić schodki. Kapitan Beadle przekazał jednemu z oficerów komendę okrętu, a sam udał się na Królowę Wód.
Turnerstick. nie odstępując od steru, wykrzykiwał z radości. Znali się oddawna; nieraz się spotkali na morzu. Uścisnęli się serdecznie. Komendant parsknął śmiechem, skoro obejrzał dokładnie strój Turnersticka. Ale ten zachował powagę i rzekł:
— Co tu jest śmiesznego, sir? Jestem teraz chińskim jenerał-majorem, a że potrafię piastować tę godność, najlepszy ma pan dowód, że wydaję panu w ręce przeszło pół setki korsarzy wraz z ich dżonką.
— Wiem! Znam pana! Ale tylko w piątkę, naprawdę tylko w piątkę? Powiedz-że, jakżeto się stało?
— Jest tu z nami także jeden Chińczyk. Wszystko panu opowiem. Właściwie zasługa to nie tyle moja, ile naszego błękitno-purpurowego Matuzalema.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/220
Ta strona została skorygowana.
94