— Ba! Pięciu ludzi! Wyście nam pośpieszyli z pomocą!
— Nie było to nic innego, jak drobne wyciągnięcie ręki, które absolutnie nie pomniejsza waszych zasług. Nagroda w całości wam się należy.
— Nie potrzebuję jej.
— Pańscy przyjaciele postąpią roztropniej.
— Ja również rezygnuję — oświadczył Matuzalem.
— I ja — odezwał się mijnheer.
— Ja też — przyłączył się Ryszard.
— Ale ja nie! — rzekł Godfryd de Bouillon. — Każdej zasłudze należy się nagroda. Kto wziął w niewolę dżonkę? Ja, gdyż ja przywiązałem sznur do belki. Dlatego chcę mieć swoją część nagrody, ponieważ jako pucybut, jako fajko i obojonosiciel nie spoczywam na różach i nie opływam w dostatki. Pragnę także pomyśleć o swojej przyszłości.
— Bardzo pięknie — roześmiał się Matuzalem. — Ustępuję ci swojej części.
— I ja też — oświadczył grubas, zbyt dobroduszny, aby długo pamiętać urazę.
— Niech bierze całe pieniądze! — zawołał Turnerstick. — Szczur lądowy, fagocista i — nagroda za zwycięstwo morskie! Nic podobnego się chyba jeszcze nie zdarzyło, odkąd spuszczono na wodę pierwszą łódkę.
— Oho! Ja też nie żyłem, zanim przyszedłem na świat, a zatem jestem unikatem! Jeśli mi dżonka da dosyć pieniędzy, kupię fajkę wodną i poszukam
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/231
Ta strona została skorygowana.
105