gorszącego przykładu ludowi naszemu, atoli w stosunku do was dopuszczę się wyjątku, ponieważ wnoszę z waszej skromności, że nie zamierzacie naszych lojalnych poddanych nawracać na inne zwyczaje. Nie wystąpię także przeciwko waszym ubiorom, aczkolwiek są ubiorami kraju, który jeszcze nie został uszczęśliwiony hierarchją strojów, ustanowioną przez Pana Królestwa Środka; za mojem pisemnem zezwoleniem będziecie mogli nosić waszą odzież bez przeszkód. Dam wam także ta-kuan-kuan[1]. Wystarczy go pokazać, aby doznać najwyższych zaszczytów. Nie będziecie musieli zatrzymywać się w tien[2]; możecie korzystać z kuang-kuan[3] za okazaniem mego glejtu. Będziecie gośćmi miasta i bez zapłaty dostaniecie palankinów i koni, ile tylko zechcecie. Urzędnicy będą obowiązani dawać posłuch wszystkim waszym życzeniom, o ile one nie stoją w sprzeczności z prawami kraju. Poza tem będą musieli wam zapewnić absolutne bezpieczeństwo.
Te słowa mogły tylko radością przepełnić naszego bohatera. Omal nie wyściskał nieszczęsnego mandaryna, który był teraz bledszy, niż poprzednio, gdyż wyczerpała go długa mowa. Mimo to po krótkiej pauzie dodał:
— Ale mam do Pana także prośbę: nie opowiadaj nikomu, żeś nas tutaj znalazł! Nikt nie powinien wiedzieć, żeśmy byli w niewoli i że doznaliśmy takiej hańby. Gdyby się o tem dowiedziały wyższe władze,