Wreszcie opuszczono kotwicę i przerzucono łańcuch na ląd.
Tu stali angielscy marynarze, którzy pośpieszyli wnet na pokład dżonki. Nawet sam gubernator pofatygował się, aby osobiście przeprowadzić badania.
Zaprotokółowano zeznanie naszych pięciu bohaterów. Gubernator prosił ich, aby chwilowo me odjeżdżali jeszcze; postanowili zatem zatrzymać się w hotelu Hong-Kong. Matuzalem określił obu mandarynów jako niewinnych podróżnych, którzy zostali ograbieni przez korsarzy; oświadczył, że dopiero po odpowiedniem przebraniu się wieczorem będą mogli opuścić dżonkę.
Z pośród uwięzionych korsarzy niektórzy już nie żyli. Pozostałych sprowadzono na pokład i spętano po dwóch dla większej pewności.
Upłynęły dwie godziny.
Tłum bynajmniej nie rozchodził się. Okrzykami wściekłości i wstrętu przywitał korsarzy, kiedy ich przeprowadzono pod uzbrojoną strażą. Policja musiała sobie zadawać wiele trudu, aby uchronić złoczyńców od bezpośredniej kary tłumu.
— Godfrydzie, moja fajka! — rozkazał Matuzalem.
— Ma pan ją! — odparł pucybut, podając mu ustnik. — Musimy lądować z całą paradą i w zwykłej kolejności, aby zaimponować odpowiednio Chińczykom, jakby się wyraził nasz kapitan. Ja nawę osobiście proponuję czekać tu, póki nie wzniosą kilku bram triumfalnych, skoro już raczyliśmy zostać bo-
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/242
Ta strona została skorygowana.
116