Główną zabawę chłopca stanowi puszczanie smoka — latawca. Jest to nawpół sport, któremu oddają się także starsi, bogaci zarówno, jak i biedni. Chińczycy osiągnęli w tem doskonałość, budzącą podziw i godną lepszej sprawy. Niema chyba zwierzęcia, któregoby kształt papierowy nie unosił się po wietrze chińskim. Najwspanialej robią stonoga, nieraz długiego na dwadzieścia metrów i do złudzenia naśladującego ruchy zwierzęcia. Jastrzęby na sznurach krążą w powietrzu zupełnie tak samo, jak żywe w czasie dni wietrznych.
Podczas gdy europejski chłopiec puszcza smoka dla przyjemnej, niewinnej zabawy, tszin-tse-tsi, chłopiec chiński, upatruje w tem inny jeszcze, zdradziecki cel. Smaruje sznur klejem, sypie nań drobne kawałki szkła i stara się nim następnie przekrajać lub przepiłować sznury innych chłopców. Czy nie poznajecie w tem słynnej chytrości i złośliwości Chińczyków?
Gimnastyka jest tu zupełnie nieznana. Stąd ów brak odwagi i zwinności.
Dziewczęta nigdy się nie bawią na powietrzu. Są skazane na to samo zamknięcie, co ich matki. Niełatwo jest podczas wizyty widzieć panią domu. A nie jest to zwyczaj zapożyczony od hoeï-hoeï[1], Których w Chinach jest wiele miljonów.
Tak oto bawi się młodzież chińska, rozwijając i hodując jedynie najgorsze swe cechy. Zagadnięte przez obcego, dziecko chińskie nigdy się nie uśmiech-
- ↑ Mahometanie.