Nie mogło zatem być wątpliwości. Obaj jubilerzy byli sąsiadami tong-tszi; zbieg okoliczności nader szczęśliwy.
Z szerokiej bramy wyszło mnóstwo służących. Zaprowadzono gości do wielkiej komnaty; nad drzwiami napis głosił, że jest to „sala zebrań“. Umeblowana po chińsku, miała ogromny żyrandol i nawet wysokie tremo, sięgające od podłogi do Sufitu.
Chińczyk ukłonił się powtórnie, aby przywitać gości w zastępstwie pana domu; przeprosił za jego nieobecność, poczem kazał przynieść herbaty. Przyniesiono drobniusieńkie filiżanki na złotych talerzykach. Herbatę przyrządzano tu tak, jak na wschodzie przyrządza się kawę. Sypano listki do filiżanki, poczem dopiero oblewano wrzątkiem. Po naciągnięciu, trunek nabierał smaku i zapachu nieznanego Europejczykowi.
Następnie Chińczyk zaprowadził gości przet liczne komnaty do wielkiego pokoju kąpielowego, gdzie stało osiem wanien rozmaitego gatunku. Dwie tyły marmurowe, oddzielone parawanem od innych. Majordomo oznajmił, że te dwie, przeznaczone wyłącznie do użytku pana i pani domu, teraz oddaje do rozporządzenia dwóch najprzedniejszych z pośród gości.
— Najprzedniejsi? — zdziwił się Godfryd, skoro mu przetłumaczono słowa majordoma. — To przedewszystkiem Matuzalem, a następnie ja.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/272
Ta strona została skorygowana.
26