Strona:PL May - Matuzalem.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

proszę, jest nader trudne. Władze chińskie będą się sprzeciwiały.
— O, z panami mandarynami dam sobie radę!
— Żaden Chińczyk nie podołałby takiemu zadaniu. Natomiast pan jesteś, nawet w tym kraju człowiekiem niezwykłym. Nie lękasz się niczego. Użyje pan sprytu i siły, byleby mnie uszczęśliwić. Dlatego wierzę w pana. Jeśli jakiś człowiek potrafi mi pomóc, to pan, nim jesteś i tylko pan, tylko pan może sprowadzić moją zonę, moje dzieci, mój majątek, który zakopałem, ponieważ, uciekając, nie zdążyłem go z sobą zabrać!
— Jakto? Zakopał pan swój majątek? Czemu nie zostawiłeś żonie?
— Odebranoby jej. Wie pan, jestem... — Mimo że byli sami, nachylił się do ucha studenta i szepnął — ...skazany na śmierć. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności zostałem zamieszany w spisek buntowniczy. Wie pan chyba, jak to się w Chinach zdarza. Byłem niewinny: jak młody kiao-niao — mały wróbel w gnieździe. Widziano mnie w gronie buntowników. Ocalić mnie mogła jedynie natychmiastowa ucieczka — ledwo zdążyłem pożegnać się z rodziną i zapakować sztaby srebrne i złote, aby je następnie w odpowiedniem miejscu zakopać. Mogłem zabrać ze sobą jedynie cząstkę kruszcu i ta cząstka właśnie pozwoliła mi założyć na obczyźnie ten oto sklep.
— Nader interesujące! — zauważył student. — A więc mam wykopać skarby?
— Tak. Widzi pan zatem, jak wielkiem obdarzam

24