Chińczyk poprawadził obu Europejczyków ku domowi. W przedpokoju — o ile to pojęcie można zastosować do chińskiego mieszkania — czekali Turnerstick, mijnheer, Ryszard i Liang-ssi. Mandaryn znikł za najbliższemi drzwiami. Matuzalem skorzystał z jego nieobecności, aby wtajemniczyć przyjaciół w dopiero co doznaną przygodę i prosić ich o jak najskrupulatniejszą ostrożność.
Po kilku minutach mandaryn wrócił po gości. Wprowadził ich do salonu. Niezbyt był obszerny, zato wspaniale urządzony. Tu zapewne pani domu przyjmowała swoje przyjaciółki, o czem świadczyły leżące na stolikach hafty i inne kobiece robótki. Pełno tu było cennej porcelany, a na ścianach wisiały instrumenty muzyczne.
Goście nie zdążyli usiąść, gdy ukazała się pani domu. Weszła wsparta na służącej, gdyż sama ledwo potrafiła stąpać wskutek wielkiej według chińskich poglądów zalety, mianowicie drobnych, zdeformowanych stóp.
W lepszych domach zaraz po urodzeniu przyciska się córkom osiem małych palców u nóg do po-