Strona:PL May - Matuzalem.djvu/311

Ta strona została skorygowana.

właśnie demaskował świętokradcę, lecz postępuję według wymagań wzniosłej religji.
— Czekaj tu, zaraz wrócę!
Chciał już wyjść, lecz zawrócił, podszedł do Matuzalema i zapytał go:
— Jesteś pan wielkim uczonym w swoim kraju. Czy studjował pan także prawo?
— Tak.
— A więc niech się pan dowie, jak u nas potrafią chwytać i karać przestępców! Czy będzie mi pan towarzyszył?
Matuzalemowi było to bardzo na rękę. Zgodził się chętnie.
— Pana przyjaciele również z nami pójdą — oświadczył tong-tszi. — Poślę teraz po policjantów i żołnierzy.
Wydał krótki rozkaz służącemu. Niebawem przybyło mnóstwo uzbrojonych ludzi w stożkowych czapkach. Zbliżył się także mały oddział żołnierzy; uzbrojeni we flinty, nosili na plecach i na piersiach wszyty szyldzik z napisem „ping“ t. j. „żołnierz“.
Mandaryn nawet do domu Hu-tsina nie mógł pójść bez odpowiedniej pompy. Naprzedzie kroczyło czterech forysiów. Dalej, w palankinie, noszono samego mandaryna, za nim jego gości; następnie szedł oskarżyciel, Wing-kan, otoczony policjantami, a nakońcu żołnierze, którzy bynajmniej nie maszerowali zgodnym krokiem. Nosili broń, jaka się komu nadarzyła, i bez żadnego porządku.
Chociaż ulicy nie oświetlono, było dosyć jasno.

65