— Ponieważ nie wiedziałem dokładnie, co się właściwie stało w ogrodzie sąsiada. Nie mogłem przeniknąć, co to za przedmiot zakopano. Każdy tutaj wie, że Wing-kan jest moim wrogiem; moje doniesienia uważanoby za akt zemsty. Naradziłem się więc z członkami swej rodziny i postanowiłem wyjść na ulicę, aby dowiedzieć się szczegółów. Zamierzałem otworzyć drzwi, gdy zapukano i oto wasza wysokość weszła i oskarżyła mnie o świętokradztwo. Wing-kan oskarżył mnie o ten czyn — więc dopiero nabrałem pewności, że zakopał skradzione bóstwa.
Nastąpiła krótka pauza, którą wnet przerwał Wing-kan. Drżąc na całem ciele, krzyknął:
— Co za nikczemność! Chce na mnie zwalić swój własny występek! Wygrzebał bogów i umieścił ich w innem miejscu. Wasza wielkość wydać może rozkaz, aby starannie przetrząśnięto cały ogród.
— Uczynię, co mnie się podoba, a nie, co tobie, — odpowiedział tong-tszi. — Zaraz się okaże, komu mam dać wiarę, tobie, czy jemu. Czyż nie mówiłeś, że obaj kulisowie oddalili się?
— Tak.
— Hu tsin natomiat twierdzi, że są tu jeszcze. Zaraz się przekonamy, czy palankin stoi wpobliżu.
Kilku policjantów przelazło przez mur. Po paru chwilach wrócili wraz z lektyką.
— Hu-tsin ma słuszność — oświadczył mandaryn. — Palankin się znalazł, a więc kulisowie Jeszcze nie znikli. Bierzcie Wing-kana do środka
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/319
Ta strona została skorygowana.
73