otworzył ją i pokazał najbliższemu żebrakowi. Skutek był natychmiastowy.
— Teu-kuan-kiün! — Posiadacz t’eu-kuanu! — zawołał żebrak, silny drab bez jednej ręki.
— Teu-kuan-kiün! — rozległo się dookoła. Ciżba cofnęła się z szacunkiem pod mury. Po straszliwej wrzawie nastąpiła głucha cisza.
Degenfeld przekonał się o skuteczności glejtu; wszelako nie zamierzał odtrącać od siebie tej nędzy. Skinął na jednego z żebraków i zapytał, czy mają jakiegoś „zwierzchnika“. Okazało się, że był nim jednoręki żebrak. Matuzalem przywołał go, wręczył mu srebrnego dolara i kazał podzielić pomiędzy wszystkich. Zwierzchnik żebraków podziękował ze czcią, należną królowi, i oddalił się, zwrócony na znak szacunku twarzą ku Matuzalemowi.
Prócz żebraków na dziedzińcu byli zebrani kuglarze, czarownicy, wieszcze, sprzedawcy ciastek i inni domokrążni handlarze.
Świątynia zawdzięcza swą groźną nazwę straszliwym obrazom, przedstawiającym surowe kary, oczekujące grzeszników po śmierci.
Oto grzesznik, rozbujany jako języczek w dzwonie; inny, wśrubowany jako korkociąg; trzeci między dwiema prasującemi go belkami. Oto dusze, gotowane w gorącej oliwie, krajane ostremi nożami, rozrywane przez zaprzęg byków. Inne, tłuczone moździerzem, wsadzone na pal, smażone na rożnach, powieszone głową nadół i miażdżone kołami. Widok był tak okropny, że goście, obdarzywszy oprowadzającego
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/351
Ta strona została skorygowana.
105