— Jak moje zdrowie? Doskonale, zwłaszcza od chwili, gdy wstąpiłem do grona stu władców niebios. Ale, mój panie, siedzi się tutaj doprawdy bosko wygodnie. Czy nie chciałby pan spróbować?
Grubas w zakłopotaniu potarł kilkakrotnie podbródek i odparł:
— Wordt men want mogen? — Czy wolno?
— Wolno? Czemu nie? Co za pytanie! Widzi pan przecież, że ja tu siedzę! A może się pan lęka?
— Neen! — Nie!
— No, więc wzoruj się na mnie! Chciałbym pana zobaczyć wreszcie jako bałwana.
— Jako bałwana? Mnie? Dobrze, spróbuję!
Obaj nie zwracali uwagi na wrzawę, coraz to głośniejszą. Wrzaski gongu mieszały się z tonami dzwonków, fletów i innych instrumentów.
Grubas usiadł na drugim postumencie i zapytał:
— Widzi mnie pan, panie Turnerstick? Czy wyglądam jak bałwan?
— Ale najzupełniej! Wywierałby pan jednak silniejsze wrażenie, gdybyś rozwinął nad sobą parasol.
— Racja. Przecież go przyniosłem.
Rozwinął potężny deszczochron i jął rozglądać się dumnie. Starał się naśladować pozycję kapitana, atoli krótkie grube nogi trudno było złożyć na krzyż.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/355
Ta strona została skorygowana.
109