Strona:PL May - Matuzalem.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

Zarówno pan jak i sługa byli ubrani tak samo, jak w domu przy ulicy Humboldta. Ryszard siedział przy Matuzalemie, a o kilka stóp przed nimi spoczywał znany nam newfundlandczyk, który, podobnie jak Godfryd, nie sprzeniewierzył się długoletniemu przyzwyczajeniu.
Matuzalem, jak zawsze, puszczał pokaźne kłęby dymu. Przyjaźnie skinął w stronę kapitana gdy ten, ukazawszy się na schodach, skierował ku niemu kroki.
— No, komandorze, jakże tam? — zapytał Degenfeld — Czy wkrótce ujrzymy wybrzeże Państwa Niebios?
— Myślę — odparł zagadnięty. — Po południu przybijemy do Hongkongu. Niebawem zwiększy się ilość żaglowców, dążących w tym samym kierunku.
— Odbyliśmy pyszną podróż!
— Niezrównaną! Robimy siedemnaście węzłów. To coś znaczy. W niecałe cztery dni z Singapore do Hong-kongu — niech-no kto inny spróbuje naśladować Fricka Turnersticka!
— Tak, pan i pana okręt... z tem można wiele dokazać. Nie sądziłem, że aż tak rychło powitam Chiny.
— A czy wie pan, jak należy przywitać ten kraj warkoczy?
— No, jak?
Tszing, tszing! — trzeba zawołać. To prawdziwe chińskie przywitanie.

32