rzyńca, warkocz zaś nie wyrósł z jego własnej głowy. Nie jest zatem Chińczykiem, nie jest żadnym niebianinem, uprawnionym do zasiadania między bóstwami tej świątyni.
— Ale, — twierdził dyplomatycznie tong-tszi — słyszałem często, że lamowie noszą fałszywe warkocze. A może jednak są to lamowie!
Turnersticka bardzo gniewała bezceremonjalność, z jaką młody mandaryn obchodził się z jego warkoczem. Zapytał półgłosem Liang-ssi:
Czego on tu chce? Co ma do mojej peruki? Co mówi?
Liang-ssi wyjaśnił szeptem.
— Do kaduka! Powiem mu, że moja głowa jest moją głową, a niczyją inną, że mogę robić z nią, co mi się żywnie podoba. Ten warkocz kosztował dwa dolary; zapłaciłem je rzetelnie i nie pozwolę obchodzić się z nim jak z ogonem oślim!
Wystąpiwszy naprzód o dwa kroki, ze złością zgromił młodego mandaryna:
— Preczyng z perukąg! Preczyng! — i, wyrwawszy mu ją z ręki, dodał: — Tong mojang własnościng prawnang! Warang tobieng od tegong! Mogeg nosing, cong ming sięg podobang, — fałszyweng peruking, ang naweting fałszyweng oczyng. Nong, patrzyng, młodang ropuchong! Cong na tong powieszing? Możeng ming ing tegong zabroniszing?
Jak wiadomo, miał jedno oko sztuczne. Teraz wyciągnął je z oczodołu, ujął między dwa palce i pokazał wszystkim, strojąc dziko-szydercze miny.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/385
Ta strona została skorygowana.
139