Chińczycy mimowoli cofnęli się ze zgrozą. Obaj policjanci, którzy trzymali kapitana, puścili go i odstąpili o parę kroków.
— Nong? — zapytał ze śmiechem. — Ktong możeng tong powtórzycing? Ktong możeng wyjącing własneng okong z oczodołung?
Nikt z obecnych nie widział jeszcze podobnego zjawiska. Stali w przerażeniu, nie wydając dźwięku. Pierwszy odzyskał mowę arcykapłan:
— T’ien-ti-jin! — zawołał. — O niebiosa, ziemio i ludzie! Miao-ya, miao-ya! — Cud nad cudami! On może wyjmować oczy!
— Miao-ya mu, miao-ya mu! Dziwne oczy, dziwne oczy! — wołano dookoła.
— Jip-mo t’a yuat, jip-mo t’a yuet? — Cóż on powiedział, cóż on powiedział? — zapytał wrzekomego tłumacza młody mandaryn, również przerażony.
Liang-ssi zaś, cztery lata pracując u Europejczyka, nauczył się wielu rzeczy. Wiedział cośniecoś o sztucznych oczach, któremi Europejczycy potrafią maskować puste oczodoły. Zrozumiał wlot, że można wykorzystać powszechny przestrach, i rzekł:
— Chce dowieść, że istotnie jest świętym i cudotwórczym lamą. Pododnie, jak wyjął oko z własnych oczodołów, chce wszystkim obecnym wyjmować oczy i zrywać nosy. Gotów jest nawet powyrywać im ręce i nogi z ciał. Kto pragnie przekonać się osobiście o jego cudotwórczej mocy?
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/386
Ta strona została skorygowana.
140