zgryzienia. Niejeden ząb na nim zjadłem. Pomyśl pan tylko o dialektach! Jest ich aż dziewięć!
— Wcale mało! Wyjawię panu, że dialekty to szopka. Rzecz najważniejsza, stale pamiętać o rzeczy najważniejszej; więc w danym wypadku, jeśli chodzi o język chiński, — o końcówkach.
— Taaak?, A ja myślałem, że chiński język nie zna wcale końcówek.
— Co? Nie zna końcówek! No, teraz rozumem, że, mimo dwuletniej pracy, nie nauczył się pan chińskiego ani w ząb! Raczej potrafisz pływać na piasku, latać bez skrzydeł, niż mówić po chińsku ignorując końcówki. Powiadam panu, że potrafię wyłożyć całą chińszczyznę wraz z dziewięciu dialektami w ciągu pięciu minut!
— Niewiarygodne!
—Wkrótce pan uwierzy. Wymień mi pan nazwy kilku miast chińskich, albo rzek!
— Z łatwością. Mamy, naprzykład, Jang-Tse-Kiang, Ma-seng, Pe-king, Hong-kong, Wu-sung — —
— Stój! — przerwał kapitan. — Wystarczy. Ma pan Już pięć końcówek.
— Końcówek? Skądże znowu!
— A co? Wszak sam pan wymienił: ang, enq, ing, ong, ung! Jeśli to nie były końcówki, to ja pewnie nie jestem Frick Turnerstick! Te końcówki są jądrem mowy chińskiej! Z tym zasobem można sypać chińszczyzną, jak z rękawa. Końcówki, końcówki, — oto przyprawa do najtwardszego kęska. Pan ze swoją łaciną, i greczyzną nie masz najmniejszego wy-
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/39
Ta strona została skorygowana.
35