Strona:PL May - Matuzalem.djvu/392

Ta strona została skorygowana.

porządnego pietra. Patrzy na mnie jak na stracha. Jak się mówi w tutejszej wulgarnej chińszczyźnie „żądam pańskich oczu“?
Ngo yao ling-yen. — odpowiedział Liangssi szeptem.
„Ngo yao ling-yen.“. Dobrze, zapamiętam to sobie.
Powoli podszedł do arcykapłana, wyjął ponownie oko, włożył je zaraz zpowrotem i rzekł, wyciągnąwszy ręce w kierunku bonzy:
Ngo yao ling-yen!
Pen yen! Tien-na, tieu szin! — Moje oczy! O niebiosa, ratunku! — krzyczał przerażony Chińczyk, zmykając co sił.
Tak tedy opuścił kapitan pobojowisko jako zwycięzca i wraz z przyjaciółmi wsiadł do palankinów, w których niebawem zaniesiono ich do więzienia. — — —



146