Strona:PL May - Matuzalem.djvu/41

Ta strona została skorygowana.

— Chciałem z panem pomówić po chińsku — odparł rozczarowany Turnerstick.
— Ach, co tam, po chińsku! Skośnookie drapichrósty nie są wcale warte, aby się zajmować ich szwargotem. Postaraj się pan raczej, abym dostał na poczęstunek dobrego rumu, inaczej pójdę sobie precz z pokładu i nie kiwnę palcem, jeśli nawet pana okręt wzbije się o wyspy Lamma.
Skierował się ku kajucie kapitana; Turnerstick musiał, chcąc nie chcąc, iść za nim.
— O biada! — rzekł Ryszard Stein. — Nie mógł nieborak zastosować swej chińszczyzny. Czegóż on chce od tych końcówek!
— Świta mi w głowie lekkie wyobrażenie; ale chyba nie chodzi mu o zaopatrzenie angielskich, czy niemieckich słów w te komiczne końcówki! To dopiero byłoby dzikie. Po nim i tego można się spodziewać. Węszę niejedną wesołą scenę. — Godfrydzie — ho-su!
Ostatnie słowa, chińskie, oznaczały: daj ognia! Odkąd wyjechali z rodzinnego miasta. Matuzalem zaczął uczyć swoich towarzyszów po chińsku. Zwłaszcza czyścibut otrzymywał rozkazy i polecenia w obcym języku, co też pociągnęło za sobą niejedno zabawne nieporozumienie.
Ki eulh! — Słucham! — odpowiedział Godfryd z całą powagą, wyciągając z kieszeni zapalniczkę i pomagając swemu panu rozpalić wygasłą fajkę.
Wkrótce potem wrócił pilot z kapitanem. Objął komendę nad okrętem, wobec czego Turnerstick miał wiele czasu i mógł go poświęcić pasażerom.

37