Mandaryn nie wiedział, jak się zachować. Godność zabroniła mu iść za gośćmi, Poprzedzać ich, a więc kroczyć przed psem, — to również nie licowało z jego wysokim urzędem. Usiłował więc znaleźć się między zwierzęciem a Matuzalemem. Atoli Newfundlandczyk zatrzymał się i wyszczerzył kły. Mandaryn przeraził się i cofnął, zdecydowany iść wtyle. Potrząsał głową i starał sobie przypomnieć, czy w literaturze zwyczajów i ceremonij przepisany jest sposób zachowywania się w stosunku do dszi-ngan, t. zn, ekscelencji-psa.
Przeszli przez obszerny podwórzec i następnie po szerokich schodach weszli na górę. Pies, nie wiedząc, czy ma skręcić na prawo, czy na lewo, zatrzymał się. Z tych samych względów zatrzymali się przybysze, dzięki czemu mandaryn mógł wystąpić naprzód i wskazać na lewo, gdzie w tej samej chwili służący rozwarł szeroko drzwi i runął plackiem na ziemię.
Newfundlandczyk zrozumiał mandaryna. Stąpając we wskazanym kierunku, wszedł do dużego pokoju przyjęć, rozejrzał się uważnie, następnie rozciągnął się na kanapie, pokrytej żółtym jedwabiem. W domu na pewno otrzymałby cięgi, ale tutaj, w Chinach, Degenfeld patrzał na samowolę psa przez palce. Sam podszedł do innej kanapy, — wiele ich było dookoła — siadł z powagą, podczas gdy Godfryd stanął za nim jako wierny giermek.
Pozostali rozmieścili się równie wygodnie. Zabrakło miejsca dla mandaryna. Stał pośrodku pokoju
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/448
Ta strona została skorygowana.
54