Strona:PL May - Matuzalem.djvu/458

Ta strona została skorygowana.

oczekiwał porucznik z dwudziestoma kawalerzystami. Oficer nosił na piersiach łatę w kształcie wojennego tygrysa, lecz wygląd jego bynajmniej nie miał w sobie nic tygrysiego. Drobny, wątły, siedział na kucyku o kędzierzawej grzywie, która go upodobniała do pudla. Zato „sarras“, wiszący u boku, był imponująco wielki. Z prawej i lewej strony sterczały z kieszeni olbrzymie pistolety; mimo rozmiarów znać było po nich. że pudłują, ilekroć zależy na celnym strzale.
Podobne wrażenie robił cały oddział. Umundurowanie i uzbrojenie było różnorodne. Ten trzymał długą pikę, ów — strzelbę o lufie kręconej jak korkociąg. Trzeci trzymał dziwaczną broń, przypominającą z wyglądu łapkę na myszy; czwarty — maczugę z zardzewiałemi igłami; piąty miał łuk bez kołczanu, a szósty — kołczan bez łuku. Pozostali mieli podobne uzbrojenie. Najbardziej wojownicze były ich miny, oraz napis na plecach. Wyraźnemi literami każdy miał napisane: „ping“, t. zn. żołnierz.
— Na wszystkich bogów! Co to za wywłoki? — zawołał Godfryd.
— Żołnierze — wyjaśnił Matuzalem.
— I ci mają nam towarzyszyć?
— Tak.
— W jakim celu?
— Aby nas bronić.
— No, chyba nie?
— Ależ dlaczego?
— Wygląda mi raczej na to, że oni szukają

64