w fotelu. Westchnąwszy głęboko, wymamrotał powoli:
— Ik ben dood; nie żyję. Moja dusza jest po tamtej stronie, zostało tu tylko ciało. Dobranoc, o zły świecie!
Rozmieszczono gości po pokojach. Grubasa zaniesiono do jego izby i położono na łóżku. Przez cały czas miał zamknięte oczy.
Ze względu na powszechne zmęczenie, Matuzalem zamówił kolację na późniejszą godzinę. Każdy szukał spoczynku; nikt nie troszczył się o mijnheera. Kiedy wreszcie zebrano się w jadalni, zabrakło grubasa. Godfryd poszedł do niego i zastał go w łóżku.
— Mijnheer, śpi pan? — zapytał pucybut.
Nie było odpowiedzi.
— Mijnheer, podnieś się pan! — wołał Godfryd, potrząsając śpiącego.
— Ik ben gestorven — Umarłem — odpowiedział Holender.
— Czy naprawdę pan umarł?
— Tak, słowo honoru!
— A więc musimy pana pochować.
— Tak, trzeba mnie pochować.
— Szkoda, wielka szkoda! Umrzeć, gdy właśnie na stole pachnie pasztet z wątrobą i pudding z ryżu.
— Pasztet z wątrobą i pudding z ryżu! — krzyknął grubas, zrywając się na równe nogi z łóżka. — Ik ga met, idę szybko!
Uchwycił Godfryda za ramię i wyciągnął go za drzwi. W ten oto sposób dusza grubasa wróciła do
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/468
Ta strona została skorygowana.
74