że niczego mi nie brak, aby zaliczyć się do Synów Niebios.
— Czy pan nie za wiele ryzykuje?
— Ryzykuję? Nic podobnego! Kapitan Frick Turnerstick zawsze wie, co czyni. Przypomnij pan sobie moje zdolności filologiczne, moje końcówki i djalekty! Cóż mi się może przytrafić? Zresztą, jestem Niemcem z urodzenia i obywatelem amerykańskim. Cóż więc może mi się stać, skoro będę się zachowywał jak gentleman? Nic, nic absolutnie! Uzurpowałem sobie tytuł, a to w tym celu, aby panowie Chińczycy wiedzieli, że mają przed sobą nie byle jakiego zjadacza powszedniego chleba. Kto może mieć coś przeciwko temu? A więc jestem gotów. Muszę tylko parę słów powiedzieć sternikowi. A pan? Czy przygotował się pan do lądowania?
— Skoro pan skończy rozmowę, będę do pana dyspozycji. Nie bierzemy ze sobą bagażu. W parę chwil przygotujemy się do zejścia.
— No, niebardzo w parę chwil. Otóż i nadjeżdża łódź policyjna, przed którą będziemy się musieli dokładnie wylegitymować. Szczęście, że nie przybywamy z kraju, dotkniętego zarazą, i że nie mamy chorych. Musielibyśmy odbyć kwarantannę, chyba nawet dziesięciodniową. Właściwie ta łódź powinna była do nas przybyć wcześniej, na pełnem morzu.
Zaraz potem motorówka przybiła i na pokład wszedł komisarz policji, lekarz i niższy urzędnik. Byli to anglicy. Hong-Kong jest posiadłością angielską. Niemało się zdziwili, kiedy Turnerstick przedstawił
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/52
Ta strona została skorygowana.
48