pańskie ziółka, jak i leksykony. Bardzo prędko odzyska pan zdrowie.
Przejeżdżano koło wioski ostatniej przed Ho-tsing-ting. Przed gospodą dosiadał właśnie konia mężczyzna może trzydziestoletni, ubrany po chińsku, lecz pozbawiony warkocza.
— Hola! Panie van Berken! Jedzie pan do domu? — zapytał Liang-ssi po niemiecku.
Wezwany obejrzał się. Spostrzegłszy Liang-ssi oraz króla żebraków, skierował ku nim rumaka, ukłonił się, poczem rzekł po chińsku.
— Co za niespodzianka! Nareszcie pan wraca, drogi Liang-ssi! Sądziliśmy, że pana spotkało nieszczęście.
— Niebardzo myliliście się. Byłem w niewoli u korsarzy.
— Do pioruna! Jakże się pan uwolnił?
— Zawdzięczam swoją wolność tym oto panom, którzy chcieliby poznać pana Steina. Jeden jest Holendrem, a czterej Anglikami. Mijnheer van Aardappelenborsch był bardzo zachwycony, kiedy się dowiedział, że spotka Belgijczyka.
— Jakto? Jest pan Holendrem, mijnheer? — zapytał inżynier.
— Tak, — odpowiedział grubas — a pan skąd pochodzi?
— Z Belgji, z Mecheln. Jestem kierownikiem przedsiębiorstwa pana Steina.
— Dat is goed! — Doskonale! Czy włada pan holenderskim?
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/526
Ta strona została skorygowana.
132