— Tak.
— Więc rozmawiamy w moim języku ojczystym.
— Bardzo chętnie.
— Powiedz mi pan, jak się jada w Ho-tsing-ting?
— Wyśmienicie! Po chińsku, ale również i po niemiecku.
— Bardzo to się chwali stryjowi Danielowi.
— Nazywa go pan stryjem? I zna pan jego imię?
— Ponieważ... ze względu... gdyż... bo... widzi pan... — plątał się mijnheer, nie wiedząc, jak naprawić swój błąd.
— Objaśnię pana — odezwał się Matuzalem. — Nie chcieliśmy się z tem właściwie zdradzić; ale pan nas nie wyda, a zresztą może będziemy potrzebowali pańskiej pomocy. Nie jesteśmy Anglikami, lecz Niemcami.
— Niemcami! Aha! Ale chyba nie — —?
— Owszem. Ten oto młodzieniec jest bratankiem pańskiego patrona.
— Co za niespodzianka! Witam was, panowie, jak najserdeczniej! Ale jak wam się udało w takiej odzieży dotrzeć aż do nas?
— Czemu nie?
— Musieliście chyba wywołać wściekłą sensację.
— To prawda, ale nie narażało nas to na żadne większe nieprzyjemności.
— I skąd by się wzięły? — wtrącił Godfryd. —
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/527
Ta strona została skorygowana.
133