czenie. Nie jestem głupi. Jestem mądrym człowiekiem, bardzo mądrym!
— Wierzę, ale to jeszcze nie powód do kupni Ho-tsing-ting.
— Kupuję, ponieważ powietrze tu jest dobre i zdrowe. Jestem słaby i wątły. Chcę wyzdrowieć i utyć. Utyć przedewszystkiem.
Van Berken zmierzył grubasa od stóp do głów, poczem rzekł z uśmiechem:
— No, sądzę, że tu będzie mógł się pan dobrze tuczyć.
— O to mi właśnie chodzi. Chcę jeść i pić, abym był tak gruby jak hipopotam!
Inżynier zrozumiał, jakiego ma przed sobą oryginała. Ponieważ zbliżył się do niego t‘eu, więc musiał przerwać zabawną rozmowę.
Od Ho-tsing-ting dzielił ich kwadrans drogi. Wznosiły się tu wysokie wzgórza i przeróżne budowle fabryczne. Dalej, na którejś wyżynie, stał dom zbudowany w stylu chińskim, lecz przypominający Europejczykom coś bliskiego.
— To dom mego patrona, — objaśnił inżynier — a tam dalej rozciągają się osady robotnicze. Widzi pan, jak czysto i estetycznie wyglądają.
— A co to za tłum przed domem? — zapytał Godfryd.
— To robotnicy przychodzą po zapłatę. Dzisiaj wcześnie skończono pracę, bo jutro jest święto.
— Jakieś pogańskie?
— Nie, urodziny pana Steina.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/530
Ta strona została skorygowana.
136