Ceremonjał przedstawienia odbył się w chińskim języku. T‘eu nadmienił, że przybysze wyświadczyli mu znaczne przysługi, wskutek czego darzy ich szczególną przyjaźnią: że przybyli pono w tym celu, aby zwiedzić znakomite zakłady.
Stein podziękował za zaszczyt i zaprosił ich do siebie.
Tymczasem robotnicy odprowadzili do stajni wierzchowce przybyszów. Goście weszli do salonu przyjęć.
Był urządzony po chińsku. Mnóstwo stołów i krzeseł świadczyło o tem, że stryj Daniel często przyjmował licznych gości.
Oddalił się na chwilę, aby wydać odpowiednie zlecenia. T‘eu i Liang-ssi poszli za nim.
— A więc to jest ten stryj Daniel — rzekł Godfryd. — Jakże ci się podoba?
Ryszard, do którego pytanie było zwrócone, nie odpowiedział. Był tak wzruszony, że nie mógł dobyć głosu.
— Głupie pytanie! — ofuknął Godfryda Matuzalem.
— Tak. Teraz jestem Mr. Jones z Oxfordu.
Lepszego nazwiska Liang-ssi nie mógł dla mnie znaleźć. Wydaje mi się, że pan Stein jest bardzo nieostrożny. Zostawił na stole pieniądze, a tu dookoła tylu Chińczyków!
— To nie szkodzi, — odpowiedział inżynier — nikt z nich nie weźmie ani jednego li. Uwielbiają swego patrona.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/532
Ta strona została skorygowana.
138