Strona:PL May - Matuzalem.djvu/541

Ta strona została skorygowana.

To Ryszard nie mógł się dłużej powstrzymać. Z okrzykiem: — „Stryju, drogi stryju, jestem twoim bratankiem“ — rzucił się w objęcia Steina, który znieruchomiał z radości.
— Mój bratanek... Ty... ty... jesteś moim bratankiem?
— Wynośmy się! — szepnął Degenfeld do przyjaciół. — Jesteśmy tu zbyteczni. Idźmy spać.
Wyszli na korytarz. Degenfeld wrócił do swego pokoju. Nie zdążył jeszcze zasnąć, kiedy znowu zapukano do drzwi. Na zapytanie, odezwał się głos Ryszarda:
— Stryju Matuzalemie, chodź ze mną do stryja Daniela. Zejdziemy do jadalni. Opowiesz wszystko.
— Gdzie są nasi przyjaciele?
— Mam ich również sprowadzić.
— Zostaw ich w spokoju i przeproś stryja, że i ja nie przyjdę. Nie powinniśmy wam przeszkadzać. Zresztą, ty sam możesz wszystko opowiedzieć. Dobranoc! — —
Nazajutrz obudziło go stukanie w drzwi. Spojrzał na zegar — była godzina siódma.
— Kto tam? — zapytał niezadowolony.
— Ja — odpowiedział Godfryd. — Chcę zameldować, że gruby mijnheer znikł, jak kamień w wodzie.
— Poczekaj, zaraz wstanę!
Ubrał się szybko i wyszedł na korytarz, gdzie zastał Godfryda, Ryszarda i Turnersticka.
— Przecież nasz grubas spał z kapitanem —

147