łatwo rozstawał się ze swoim tworem. Podobnie goście ciężko rozstawali się z Ho-tsing-ting. Polubili bardzo Holendra. Żegnając się z nim, byli pewni, że się już nigdy w życiu nie zobaczą. Przekonali się, że wbrew pozorom jest mijnheer bardzo dzielnym i zdolnym kupcem. To uspokoiło ich i rozproszyło niepokój o przyszłość przedsiębiorstwa i jego nabywcy.
Płakał gorzko, gdy się z nimi żegnał.
— Nie mogę z wami jechać, muszę tu zostać. Nie mogę siebie przemóc, muszę łkać i zawodzić. Jedźcie z Bogiem, moi drodzy i mili przyjaciele, i przypomnijcie sobie czasem waszego słabego i wątłego Aardappelenborscha! — — —
W wiosce, gdzie mieszkała żona i córki Ye-Kin-Li, znów powtórzyła się scena pożegnania. To hoei-hoei z trudem rozstawał się ze swemi krewnemi. Proponowano mu udać się do Niemiec, ale odmówił. Matuzalem obdarował go przed odjazdem. Wręczył mu sto tysięcy li, co zresztą stanowi nie więcej, niż cztery tysiące franków. Wyłożył je w zastępstwie Liang-ssi, który nie miał pieniędzy, a chciał się wywdzięczyć za opiekę nad matką i siostrami.
— Ależ, panie, — krzyknął Liang-ssi — to ogromna suma! Skąd pan wie, czy będę mógł kiedyś zwrócić?
— U nas, w Europie, sto tysięcy li to niewiele. Zwrócenie tej sumy będzie dla pańskiego ojca drobnostką. Zresztą, to w Chinach macie własne pieniądze.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/544
Ta strona została skorygowana.
150