pie Ye-Kin-Li, gdzie również wniesiono worki ze złotem. Przed domem został tłum studentów. Zachowywali się cicho, pojmując ogrom radości, której wnętrze tego domu było widownią. Ale wnet rozległy się donośne okrzyki: — Matuzalem do okna! — Powtarzano je wielokrotnie, dopóki w oknie nie ukazała się twarz bohatera dnia. Zażądano od niego, aby natychmiast wraz z Godfrydem poszedł do „Pocztyljona z Niniwy“. Musieli iść pod groźbą kociej muzyki. Poszedł z nimi także kapitan Turnerstick.
Ile tam pito, śpiewano, opowiadano i śmiano się! Nie spisze się tego na wołowej skórze! Dopiero nad ranem Matuzalem, Godfryd, kapitan i pies wrócili do domu, mocno chwiejąc się na nogach. Kapitan jeszcze przez sen od czasu do czasu wołał:
— Nieng chrapang grubasieng! Fiduzit, Matuzalong!
Kilka tygodni spędził u swoich przyjaciół, ale wkońcu musiał wrócić do Hamburga, do swego okrętu. — — —
Ktoby myślał, że Matuzalem odnowa podjął swoje codzienne marsze do „Pocztyljona“, myliłby się bardzo. Owszem, wychodził codziennie z Godfrydem i psem w przepisanym ordynku, ale nie do karczmy, lecz na spacer. Zapytywany o powód, odpowiadał:
— Ik wil niet drinken. De lucht is hier zeer goed. — Nie chcę pić. Powietrze jest tu dobre.
Istotnie, powietrze musiało mu bardzo służyć,
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/551
Ta strona została skorygowana.
157