wiednio do tego silił się na tony wielkiego mandaryna. Rzekł do swoich towarzyszów:
— Nie wypada nam chodzić pieszo; tacy, jak my, z osiemnastu setkami li dokoła szyi, powinni jeździć, lub przynajmniej posługiwać się palankinem. Właśnie widzę kulisów — wynajmiemy ich natychmiast!
Istotnie nieopodal stała grupa kulisów z palankinami.
— Nie mam ochoty — odparł Matuzalem. — Cieszę się, że wreszcie mogę swobodnie ruszać kulasami. Wsiadaj pan, jeśli sobie życzysz! My pójdziemy pieszo i spotkamy pana w hotelu.
— Ślicznie! Sam sobie pan przypisze winę, jeśli pana nie będą traktować z należnym szacunkiem.
Matuzalem nie odpowiedział. Zapytał po angielsku jednego z kulisów o drogę do hotelu Hongkong. Otrzymawszy odpowiedź w tym samym języku, udał się ze swoimi towarzyszami do hotelu. Nie mógł się powstrzymać od swoistego uśmiechu. Sądził może, że pieszo dotrze do hotelu wygodniej, niż kapitan w palankinie? Że słusznie przewidywał, przekonał się wkrótce.
Otóż Turnerstick poszedł do kulisów i rzekł do dwóch posiadaczy najładniejszego palankiu:
— Ileng-kosztujeng zaniesieng mnieng dong hotelung Hong-Kong?
— Spojrzeli nań ze zdumieniem, potrząsnęli głowami i jeden odpowiedział:
— Yes, sir. You are in Hong-Kong.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/61
Ta strona została skorygowana.
57