sła, jako że na jednymby się nie zmieścił, uwolnił go od ciężaru torby, flinty i parasola; ze wzruszającą troskliwością ułożył je wpobliżu.
Matuzalem nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Podniósł się i, składając ukłon, odpowiedział wesołym tonem:
— Neemt plaats; maakt geene komplimenten; doet ais of gij thuis waart. — Siadaj pan; bez ceremonji; niech się pan czuje jak u siebie w domu.
Teraz dopiero grubas raczył spojrzeć na naszą czwórkę. Mierzył studenta przez kilka sekund surowym wzrokiem, ściągnął bezwłose brwi i rzekł:
— Zij zijn een ongelukkige nijlpaard. — Jesteś pan nędznym hipopotamem.
Poczem już spokojnie zwalił się na oba krzesła i ziewnął długo, przeciągle, szeroko, jakby chciał połknąć przynajmniej połowę zawartości powietrza w restauracji.
— En zij zijn een dick stekelvarken! — Pan zaś jesteś grubym jeżem morskim! — zawołał ze śmiechem student.
— Zij schaap! — Bydlę! — odpowiedział wzgardliwie grubas.
— Zij neushoorn! — Nosorożec! — odparł Matuzalem.
— Zij... zij... zij papegaai! — Papugo! — huknął znów tamten.
— Zij hooi-hofdl — Kapuściany głąbie! — roześmiał się Degenfeld.
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/75
Ta strona została skorygowana.
71