Strona:PL May - Matuzalem.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

— Mylisz się pan, aczkolwiek sam jesteś kapitanem. Właściwy kapitan, czy pilot, tu zwany ho-tszang, nie ma nic wspólnego z ładunkiem, zarówno towarowym, jak i ludzkim. Jego funkcje ograniczają się do kierowania okrętem. Kto chce nadawać fracht, lub sam pojechać, musi się zwrócić do właściciela dżonki, superkargo. To właśnie uczyniłem.
— Omówił pan z nim cenę?
— Nie, nie wiedziałem, czy wy się zgodzicie. Poza tem człowiek ten niebardzo mi się spodobał. Twarz jego nie budziła zaufania; zbyt przesadna grzeczność jeszcze bardziej odstręczała.
— Bzdury! Twarz! kto na to zwraca uwagę. Niejeden obwieś ma ujmującą twarz, a wielu szpetnych ludzi jest uczciwych. A grzeczność — to zaleta. Nie radziłbym żadnemu Synowi Niebios traktować nas niegrzecznie. Rzecz załatwiona! Jutro jedziemy. Czy wie pan, ile podróż kosztuje?
— Zapłata nosi tu zabawną, ale pełną treści nazwę szui-kio, to znaczy „wodne nogi“ Pieniądze, które się płaci, są niejako nogami, któremi się przeprawia przez wodę. Chińczyk żąda tylko dolara od osoby do Kantonu. Parowiec kosztowałby nas cztery razy tyle.
— A więc jedziemy. Czy wlicza wikt?
— Nie. Musimy się sami o wszystko postarać nawet o łóżka.
— Obejdzie się. Sypiam, jak popadnie. A zatem załatwione! Nieprawdaż, Godfrydzie?
— I owszem — odpowiedział zapytany. — W ja-

88